Iga Świątek postara się poprawić osiągnięcie sprzed roku i dotrzeć do ćwierćfinału US Open. Z Liudmilą Samsonovą zagra o 1-szej w nocy polskiego czasu.
Świątek po średnim pierwszym meczu i fatalnym returnowaniu z Kamillą Rakhimovą znajduje już trochę więcej rozwagi w swojej grze. Przyzwyczaiła się do warunków i nawet w dobrym stylu weszła w starcie z Anastasią Pavlyuchenkovą, które było jej pierwszym w sesji wieczornej. Teraz Polka rozpocznie swoje spotkanie na tym samym korcie i o tej samej godzinie.
Samsonova w swoim stylu raczej tylko i wyłącznie odpala od czasu do czasu, a ma problemy z uzyskiwaniem regularnych wyników. Rosjanka dobrze przygotowała się jednak do tego turnieju, docierając do ćwierćfinałów w Toronto i Cincinnati. W kluczowym meczu do tej pory wygrała ze stanu 3-6, 2-5 z Marie Bouzkovą i drugi raz w karierze gra w czwartej rundzie US Open.
Świątek i Samsonova zmierzą się po raz czwarty, a ich rywalizacja do tej pory przebiega dosyć loteryjnie. Mecz w Stuttgarcie dwa lata temu był chyba najtrudniejszym testem Polki podczas jej bardzo długiej serii zwycięstw (37). Rosjanka kompletnie zawiodła jednak na w teorii pasujących jej szybkościowo kortach w Dubaju, a finał w Pekinie to był majstersztyk ekonomiczności i regularności w wykonaniu naszej tenisistki.
Czysto teoretycznie, Samsonova to rywalka z gatunku potencjalnie niebezpiecznych dla Świątek. Kiedy trafi z dyspozycją dnia, jej potężny serwis i płaskie bomby z forhendu mogą jej pozwolić wygrać z każdym. Widzieliśmy jednak jak w Pekinie Polka kompletnie ją zneutralizowała, pytanie tylko czy tu jest w stanie aż tak bardzo komfortowo poczuć się z warunkami na korcie.
Rok temu numer jeden rankingu WTA przegrała tu z Jeleną Ostapenko, ale z Samsonovą gra się minimalnie bardziej rytmicznie. Pewnie Świątek znów da radę odnaleźć odpowiednią drogę po ostatnich dwóch meczach z tą rywalką rozegranych na wysokim poziomie świadomości taktycznej i nie wchodzeniu w otwartą wymianę ciosów.
