W ubiegłym tygodniu w Bytomiu odbyły się 94. Mistrzostwa Polski w tenisie. Miłą niespodzianką dla kibiców był przyjazd Huberta Hurkacza. Polak, który od początku pandemii trenował i brał udział w turniejach pokazowych na Florydzie, wziął udział w Mistrzostwach Polski i zdecydowanie przyciągnął sporo kibiców na trybuny.
Zanim przejdziemy do ocen poszczególnych zawodników, trzeba pochwalić organizatorów. Przez cały tydzień wydarzenie stało na najwyższym poziomie, organizatorzy dbali, by na terenie KS Górnik Bytom nie było więcej niż 150 osób, nie licząc zawodników, sztabu i samych zainteresowanych. Kto zawiódł, a kto najwięcej zyskał? Kto może zaliczyć Mistrzostwa Polski do udanych, a kto wolałby o tym tygodniu jak najszybciej zapomnieć? W podsumowaniu wymieniłem graczy, którzy albo osiągnęli wynik ponad stan lub zaprezentowali się z dobrej strony, albo tych, po których oczekiwaliśmy więcej.
Do Bytomia nie dotarły Iga Świątek i Magda Linette, obie najlepsze polskie tenisistki przygotowywały się do restartu sezonu. Iga trenowała w czeskiej Pradze, gdzie wzięła udział w turnieju Tipsport Elite Trophy, zaś Magda Linette przebywała w Chorwacji.
In plus trzeba wyróżnić Magdalenę Fręch, która wygrała cały turniej bez straty seta i tym samym zanotowała serię dziesięciu meczów bez porażki (Magda wygrała także turniej we Wrocławiu). Obserwowanie Łodzianki w czasie gry to czysta przyjemność, widać, że ma plan i pomysł na grę. W wywiadzie dla Przeglądu Sportowego, Magda powiedziała, że czuła się jak na Wielkim Szlemie, bo obsada była tak mocna. Obie zostawiłyśmy serce na korcie. Tym bardziej cieszy to zwycięstwo. Teraz jestem wyczerpana. Przede wszystkim psychicznie. Żadnej piłki nie dostałam za darmo. Wszystko musiałam wybiegać, wypracować – dodała Fręch.
W męskiej części drabinki triumfował Kacper Żuk, który w turnieju był rozstawiony z „trójką” zaraz za Hubertem Hurkaczem i Kamilem Majchrzakiem. Tenisistę z Nowego Dworu Mazowieckiego mogliśmy już oglądać na początku tego roku w ATP Cup, gdzie zostawiając serce na korcie pokonał znacznie wyżej notowanego Denisa Novaka z Austrii. Żuk wygrał w finale w Bytomiu z Danielem Michalskim w dwóch setach (7:6, 7:6), choć w pierwszym secie musiał bronić aż siedmiu piłek setowych.
Kolejnym wygranym tego turnieju na pewno jest Maks Kaśnikowski. O 17-latku z Warszawy było już głośno, gdy Mariusz Fyrstenberg powołał go do kadry Polski na mecz w Davis Cup z Hong Kongiem. Maks zagrał w czwartym, ostatnim meczu, który nie miał żadnego wpływu na wynik, ale zebrał cenne doświadczenie wygrywając 1:6, 6:2, 10:3 z Kai Wai Yu (nienotowany w rankingu ATP). Kaśnikowski pokazał się większej publiczności w meczu z Hubertem Hurkaczem. Zanim tenisiści wyszli na kort, mało kto dawał Maksowi szanse na zwycięstwo, ale ten zagrał wszystkim na nosie. Hubert co prawda nie był w najlepszej dyspozycji w tym meczu, serwis w ogóle mu nie pomagał, ale to nie oznacza, że „Hubi” ten mecz przegrał. To Maks go wygrał. 17-latek raz po raz zaskakiwał najlepszego polskiego tenisistę, a to posyłał skróty, a to przyspieszał grę z bekhendu, narzucał swój rytm gry. Dzięki transmisji na antenach Polsatu, Maks może liczyć na większy rozgłos w środowisku tenisowym, mimo, że zakończył swój występ na fazie ćwierćfinałowej (odpadł z bardziej doświadczonym Piotrem Grynkowskim).
Narzekać na swój występ nie może Katarzyna Kawa. 27-latka od kilku miesięcy zmaga się z kontuzją przeciążeniową uda. W każdym meczu towarzyszył jej bandaż na nodze. Biorąc pod uwagę, że Kawa była rozstawiona z „jedynką”, a nie była w pełni sił, wiązało się to z ryzykiem odpadnięcia przed finałem. Finalistka z Jurmały sprzed roku sprostała zadaniu, docierając do finału i walcząc jak równa z równą z Magdaleną Fręch [2].
Kolejną wygraną tego turnieju jest Olivia Bergler. Tenisistka, która w październiku skończy dopiero 15 lat zaprezentowała się z bardzo dobrej strony, dając nadzieję na dobre wyniki w przyszłości. Gliwiczanka, reprezentująca barwy KS Górnik Bytom, przeszła eliminacje do turnieju tracąc w dwóch meczach tylko jednego gema. W pierwszej rundzie spotkała się z 21-letnią Weroniką Foryś, której oddała zaledwie trzy gemy. W 1/8 finału nie było już tak kolorowo. Olivia nie miała żadnego pomysłu na grę i Anna Hertel wykorzystała braki fizyczne swojej rywalki bombardując ją swoimi uderzeniami. Bergler może być zadowolona ze swojego występu, taki wynik daje nie tylko doświadczenie ale i nadzieję na dobre wyniki w przyszłości.
Z opuszczoną głową opuszczał w czwartek kort Hubert Hurkacz i nie możemy się dziwić. Jasne, od 29. zawodnika na świecie, najlepszego tenisisty w Polsce, powinnismy wymagać, by doszedł do finału bez kropli potu. Należy jednak wziąć pod uwagę zmianę nawierzchni i warunków pogodowych, które nie ułatwiły Hubertowi gry. „Hubi” od początku pandemii trenował na Florydzie, brał udział w turniejach pokazowych rozgrywanych na hardzie. Rozstawiony z „jedynką” Hurkacz miał problem z przystosowaniem się do nawierzchni ziemnej, dodatkowo serwis w ogóle nie pomagał, a jego rywal – Maks Kaśnikowski – nękał Huberta dropshotami, gdy ten był ustawiony daleko za linią końcową. Parę razy udało mu się dobiec do kąśliwych piłek Kaśnikowskiego, raz wygrał taką akcję przy siatce, która prawdopodobnie stała się akcją turnieju, ale to było za mało. Kaśnikowski popełniał mało podwójnych błędów, a wykorzystywał okazje, które dostawał i Hurkacz musiał pożegnać się z turniejem. W tym samym dniu, kilka godzin później, Hubert odpadł z rywalizacji deblowej i zakończył występ w 94. Mistrzostwach Polski w tenisie. Z pewnością był to dzień, który „Hubi” szybko będzie chciał wymazać ze swojej pamięci. Już w pierwszej rundzie nasz lider miał spore problemy z Jaszą Szajrychem, którego także trzeba pochwalić za odważny występ.
Kolejnym rozczarowaniem turnieju wydaje się być rozstawiony z „piątką” Michał Dembek. Zawodnik, który ma już 22 lata, krążący w okolicach siódmej setki rankingu ATP, odpadł z turnieju w pierwszej rundzie, przegrywając z 15-letnim Martynem Pawelskim, mimo wygrania pierwszego seta 6:2. Niestety, z każdym kolejnym występem trudno obiecywać sobie czegoś więcej po Michale. Do czasu odpadnięcia Huberta Hurkacza była to zdecydowanie największa sensacja.
Niezadowolony ze swojego występu może być też Kamil Majchrzak. Choć w deblu w parze z Janem Zielińskim sięgnęli po tytuł, to występ w rywalizacji singlowej zakończył na etapie półfinału. Po odpadnięciu Huberta Hurkacza to właśnie Kamil był głównym faworytem do wygrania turnieju. W pierwszej jak i w drugiej rundzie, Majchrzak grał bardzo pewnie. Serwował na wysokim poziomie, mieszał grę i szukał winnerów. Taka taktyka przyniosła mu ekspresowy awans do ćwierćfinału, gdzie także nie miał problemów z pokonaniem rywala. Kamil w trzech meczach stracił zaledwie siedem gemów i spędził na korcie nieco ponad trzy godziny. Pełni sił przystąpił do półfinału, gdzie spotkał się z Danielem Michalskim, którego to tydzień wcześniej pokonał we Wrocławiu 6:2 6:2 w finale LOTOS PZT Polish Tour. W półfinale w Bytomiu, mimo prowadzenia w pierwszym secie z przełamaniem i piłki setowej w drugim secie, Kamil przegrał spotkanie 2:0 (7:5, 7:6).