To był bardzo emocjonujący tydzień dla polskich reprezentantów w turniejach niższej rangi – w Kozerkach rozegrano zawody z cyklu ATP Challenger Tour, a w Bydgoszczy rywalizowały kobiety na poziomie ITF W15. Dużo radości dostarczył nam też Filip Peliwo, wygrywając swój trzynasty zawodowy tytuł w Aldershot.
Dołącz do największej grupy tenisowej w Polsce – Nie śpię, bo oglądam tenis
Mikuła sensacyjnie przeszedł eliminacje w Kozerkach
Czterech reprezentantów Polski próbowało zakwalifikować się do drugiego z trzech rozgrywanych w tym roku w naszym kraju turnieju ATP Challenger Tour. Na nowo pobudowanych kortach twardych w Kozerkach do tej walki stanęli Michał Mikuła, Martyn Pawelski, Olaf Pieczkowski i Yann Wójcik. Przejść rundę udało się tylko temu pierwszemu, który debiutował na tym poziomie. Do ostatniej chwili nie było nawet wiadomo, że Polak będzie mógł w tym turnieju wystartować.
“Nie było mnie na liście, bo nie miałem wykupionego ATP PlayerZone, żeby się zapisać wcześniej trzeba go mieć wykupionego. Wczoraj przed końcem weryfikacji zapytałem się sędziego który jestem na liście. Byłem ostatni w eliminacjach, więc wykupiłem szybko PlayerZone’a i dostałem się jako ostatni” powiedział Polak po swoim pierwszym meczu.
Mikuła pokonał Bogdana Bobrova, a następnie Aldina Setkicia, aby w tym nieoczekiwanym debiucie zameldować się w głównej drabince. Wcześniej tylko raz wygrywał z rywalem z pierwszej pięćsetki światowego rankingu (Yshaia Olliela w Poznaniu przed rokiem). Polak zagrał dwa zupełnie różne mecze, dużo atakując przeciwko Bobrowowi i świetnie wytrzymując siłę Setkicia. Rosjanin zmuszał go do kończenia wszystkich piłek na kilka uderzeń, ale Mikuła wytrzymał presję i sprawnie wychodził ze swojej strefy komfortu.
Bobrov znany jest ze swojego nieprzyjemnego slajsa, ale Polak był na ten mecz dobrze przygotowany. “Mamy w Polsce takiego zawodnika, Macieja Rajskiego, który gra bardzo podobnie i z jego meczu z mistrzostw [Polski] wziąłem taktykę i grałem tak samo jak z Maćkiem”.
Jeśli chodzi o pozostałych – Wójcik zagrał dosyć słaby mecz z rozstawionym z jedynką Skanderem Mansourim. Polak łapał się na grę i wypracowywał sobie przewagę w wymianach, ale miał duże problemy z wchodzeniem na piłkę w tempo i wykończeniem. W drugiej partii prowadził nawet 4-2 i miał kilka szans na przełamanie, ale ostatecznie mecz zakończył się w dwóch setach.
Pawelski stoczył wyrównane spotkanie z Marko Topo. Był to bardzo szarpany mecz, obaj zawodnicy przede wszystkim stawiają bowiem na krótkie punkty po serwisie. Polakowi aż tak bardzo jego podanie nie pomagało, Topo znacznie więcej kończył też forhendem i błyszczał przy siatce. Pawelski przełamał przeciwnika przy stanie 3-5 w decydującej partii, ale w następnym gemie znów oddał serwis.
Nie można też absolutnie narzekać na występ Pieczkowskiego. 18-latek podobnie jak Pawelski debiutował na tym poziomie, ale zagrał bardzo dobry mecz z Christianem Langmo, ostatecznie ulegając po ponad trzech godzinach walki. W końcówce zabrakło trochę sił, ale w wymianach z linii końcowej nie odstawał i potrafił regulować grę ze strony forhendowej i sprawnie przemieszczać piłkę po korcie.
Majchrzak odpada w I rundzie
W głównej drabince gry pojedynczej znalazło się zatem aż sześciu Polaków. Mikuła nie był daleko od doprowadzenia do trzeciej partii w meczu ze wspomnianym Mansourim, ale nie wykorzystał prowadzenia 40-0 przy serwisie rywala przy stanie 4-4 w drugim secie. Nieprzyjemną niespodzianką była porażka Kacpra Żuka, który uległ doświadczonemu Robinowi Haase. Przeciwnik znakomicie mieszał rytm wymian slajsem i dobrze serwował. Na plus można zapamiętać kilka gemów w drugiej partii, gdy Kacprowi świetnie “siedział” forhend inside-out.
Szymon Kielan mógł powalczyć z Sebastianem Ofnerem, a w łatwo wygranym drugim secie zachwycał różnorodnym serwisem i potężnymi returnami. Niestety Polak nie wytrzymał tego spotkania fizycznie, od początku meczu miał oklejone udo i na decydujące momenty sił już nie wystarczyło.
Najwyżej rozstawiony w całym turnieju był Kamil Majchrzak, ale wracający po kontuzji Polak nie poradził sobie z Hamadem Medjedoviciem. Młody Serb zagrał naprawdę genialny mecz – świetnie serwował, a piłka dosłownie eksplodowała spod jego rakiety. Majchrzakowi ewidentnie brakowało ogrania, wiele returnów po drugim podaniu zostało zmarnowanych. Na taką dyspozycję Medjedovicia potrzeba było czegoś więcej.
Janowicz i Kaśnikowski z ważnymi zwycięstwami
Pierwszą rundę przeszło dwóch naszych singlistów. Maks Kaśnikowski w dwóch setach pokonał Nicolasa Alvareza Varonę. Hiszpan trochę lepiej zaczął mecz, ale Polakowi udało się przejąć inicjatywę w końcówce pierwszej partii i już jej nie wypuścić. To było pierwsze zwycięstwo Maksa w głównej drabince Challengera.
“Myślę, że był to dość dobry mecz w moim wykonaniu, może oprócz serwisu. Trochę za mało trafiałem serwisem w pierwszym secie, bardzo męczyłem się, żeby ugrywać swoje gemy serwisowe. (…) Tak naprawdę do tego 6-5 to nie wiem czy wygrałem więcej niż pięć punktów na returnie” powiedział Kaśnikowski po wygranym meczu.
Po raz pierwszy od swojego tegorocznego powrotu mecz na tym poziomie wygrał Jerzy Janowicz, pokonując 6-4, 6-4 Thiago Seybotha Wilda. Kapitalnie funkcjonował serwis, a forhendem Polak trafiał z niszczącą siłą. Najbardziej mógł się podobać gem w drugim secie, gdy Janowicz wybronił się z sytuacji 0-40 przy swoim podaniu wspaniale konstruując punkty i obijając linie.
“To jest teoretycznie mały, ale dla mnie bardzo duży krok. Powolutku” powiedział wzruszony Polak. “Gra mi się przyjemnie na pewno z tego powodu, bo gram u siebie. Na dzień dzisiejszy to jest mój dom, to jest mój klub. Mieszkam niedaleko, więc takie mecze, nawet po takich ciężkich przejściach, po kilku latach nieobecności, zawsze to będzie przyjemne”
Niestety wygrywania w singlu było już na tyle. Kaśnikowski dostał naprawdę świetnie losowanie, ale dosyć niespodziewanie okazało się, że startujący od eliminacji Mansouri jest w genialnej formie. Tunezyjczyk wyeliminował Wójcika, Mikułę i dołożył też do tego trzeci skalp na Polaku. Maks tego dnia nie czuł się pewnie na korcie, a do tego Mansouri wprost fenomenalnie serwował i niesamowicie budował krótkie, agresywne akcje.
Janowicz stoczył długi bój z Haroldem Mayot, przegrywając 6-4, 5-7, 6-3. To zwycięstwo mogło bardzo pomóc jego pewności siebie, gdyż tego dnia po prostu wiele mu na korcie nie wychodziło. Serwis prawie nie dawał punktów za darmo, na pierwszym uderzeniu forhendowym brakowało celności, a do tego Jerzy miał dużo kłopotów z wyborem kierunków i doborem uderzeń. Polak pokazał jednak niesamowitą duszę fightera i nawet słaniając się na nogach w trzeciej partii był w stanie do końca trzymać Francuza w niepewności.
Szymon Walków jedynym Polakiem w ćwierćfinale debla
Z siedmiu Polaków w pierwszej rundzie gry podwójnej tylko jeden przeszedł do ćwierćfinału. Janowicz i Majchrzak przegrali z parą Vlad-Victor Cornea/Bert Stevens, w obu setach tracąc po jednym gemie serwisowym Kamila. Fatalnie wylosował Karol Drzewiecki w parze z Patrikiem Niklasem-Salminenem, przegrywając 4-6, 4-6 z rozstawionymi z jedynką Robinem Haase i Philippem Oswaldem, którzy wygrali cały turniej. Tego dnia wyjątkowo słabo prezentował się przy siatce fiński partner Polaka.
Kielan i Wójcik zagrali naprawdę dobre spotkanie z Danem Addedem i Albano Olivettim, ulegając dopiero po wyrównanym super tie-breaku. Piotr Matuszewski i Vitaliy Sachko zmierzyli się Szymonem Walkowem i Davidem Pelem. Wygrali Ci drudzy, a w meczu widać jednak było różnicę klas.
Walków i Pel przyjechali do Kozerek prosto po wygranym Challengerze w Meerbusch, ale ten w Grodzisku był znacznie lepiej obsadzony. W Niemczech byli rozstawieni z jedynką, tutaj dla Polaka i Holendra nie starczyło numerków. Ostatni nasz reprezentant w grze podwójnej zakończył swój udział w turnieju na ćwierćfinale, odpadając z Alexandrem Erlerem i Samem Weissbornem.
Darashuk, Gołaś i Podlińska przechodzą kwalifikacje w Bydgoszczy
Na starcie eliminacji FaleLokiKoki Cup w Bydgoszczy stanęło aż dwadzieścia naszych reprezentantek, ale wiele z nich zaczynało dopiero od drugiej rundy. W polsko-polskich pojedynkach pierwszej fazy poległy Zofia Drzewiecka, Natalia Kowalczyk, oraz debiutująca w zawodowych rozgrywkach Hanna Jankowska. Pierwsze starty bez zwycięstwa zakończyły też Amelia Ciesielczyk i Barbara Majczyna, odpadła również Natalia Pietras.
Wszystkie zawodniczki grać musiały na drugim etapie eliminacji i z czternastu Polek pozostało nam zaledwie dziewięć. Seta udało się ugrać tylko Maji Bajorek, dosyć łatwe porażki zaliczyły Aleksandra Buczyńska, Ewa Czapulak, Anna Dziarkowska, Agnieszka Olszewska czy Martyna Zaremba. Grająca profesjonalnie po raz pierwszy Justyna Jodłowska 3-6, 4-6 uległa Cecilii Wiche (Polka wcześniej pokonała Jankowską). Na trochę więcej mogliśmy liczyć chyba w wykonaniu Aleksandry Julii Zuchańskiej (rozstawionej z dwójką) i Zuzanny Kubachy, która dobrze prezentowała się ostatnio w kwalifikacjach w Monastyrze.
Pogromczyni Zuchańskiej, 15-letnia Yelyzaveta Kotilar, wyeliminowała też na ostatniej przeszkodzie przed główną drabinką Zuzannę Frankowską. Jej los podzieliła też Laura Koralnik. Trzem Polkom udało się jednak zakwalifikować do dalszej fazy turnieju. Marcelina Podlińska zrobiła to pierwszy raz w tym sezonie, Valeriya Darashuk pierwszy raz w dopiero drugim profesjonalnym występie. Olga Gołaś dokonała już takiego wyczynu w maju w Antalyi.
Darashuk o krok od sensacji, świetny występ Ewald
W głównej drabince mogliśmy (a raczej tylko kibice na żywo, bo turniej nie był transmitowany) oglądać aż jedenaście Polek. Darashuk serwowała po mecz, ale uległa Lindzie Klimovicowej, która jeszcze w tym roku otarła się o pierwszą dziesiątkę rankingu juniorek. Swój marsz po naszych reprezentantkach kontynuowała wspomniana Kotliar, pokonując Joannę Zawadzką przez krecz w trzecim secie. Podlińska dosyć niespodziewanie przegrała z inną kwalifikantką, Mią Chudejową. Walki nie były w stanie nawiązać Weronika Baszak i Alicja Formella. Dwie Polki przegrały też w wewnętrznych pojedynkach – mistrzyni Polski do lat 18 Ada Piestrzyńska w trzech setach ze Stefanią Rogozińską-Dzik, a Karolina Jaśkiewicz z Gołaś. Dużym wydarzeniem były triumfy Zuzanny Bednarz i Weroniki Ewald, obie pokonały zawodniczki z końcówki pierwszego tysiąca rankingu.
Kotliar udało się w drugiej rundzie ograć kolejną reprezentantkę Polski, tym razem Rogozińską-Dzik. Gołaś łatwo uległa Ilince Dalinie Amariei, zaś 17-letnia Bednarz stoczyła bardzo ciężki pojedynek z rozstawioną z dwójką Katariną Kuzmovą, przegrywając 2-6, 7-6, 4-6. Jedyną Polką w ćwierćfinale została zatem jeszcze rok młodsza Ewald. Na jej drodze stanęła wspomniana świetna czeska juniorka Klimovicova, która mimo walki w drugiej partii pokonała Weronikę 6-0, 7-6.
Olianovskaia i Rogozińska-Dzik finalistkami debla
W grze podwójnej na starcie mieliśmy dwanaście reprezentantek i połowa z nich pożegnała się z rywalizacją na pierwszym etapie – Buczyńska/Darashuk, Jaśkiewicz/Koralnik, oraz występujące z zagranicznymi partnerkami Podlińska i Zawadzka. Gorzej było w ćwierćfinałach – Formella i Frankowska nie dały rady najwyżej rozstawionym Katarinie Kuzmowej i Julii Straplowej, tylko dwa gemy ugrały Ewald i Piestrzyńska. Baszak oddała mecz walkowerem.
Wciąż trzymała się jednak Rogozińska-Dzik, grająca w parze z mającą od niedawna polskie obywatelstwo, ale jeszcze nie grającą dla naszej reprezentacji Valeriią Olianovskaią. Pochodząca z Rosji zawodniczka wygrała cały turniej w singlu, a w grze deblowej wykorzystała wraz ze Stefanią walkowera w półfinale od wspomnianej pary Kuzmova/Straplova. Dopiero w finale Olianovskaia i Rogozińska-Dzik musiały uznać wyższość ukraińskich sióstr Kolb 4-6, 6-1, 7-10.
Peliwo z pierwszym tytułem dla Polski
Filip Peliwo biało-czerwone barwy reprezentuje od marca, ale dopiero w ostatnich tygodniach złapał świetną formę. Zaraz po finale turnieju M15 w Helsinkach ruszył na zawody o puli nagród 25 tysięcy dolarów w Aldershot. Polak gra teraz dużo bardziej agresywnie niż w ostatnich miesiącach, pewnie też przez to, że wrócił na ulubione korty twarde.
Dwa zwycięstwa odniesione przez Peliwo w Aldershot były naprawdę wysokiej klasy – Antoine Hoang kiedyś zahaczył o pierwszą setkę, a mimo słabszego okresu w jego karierze wciąż posiada świetny bekhend i dzielnie walczył z Filipem o dominację w wymianach. Leandro Riedi to finalista juniorskiego Roland Garros sprzed dwóch lat, który bardzo agresywnie returnuje i nakłada na rywali olbrzymią presję. To właśnie Szwajcara Peliwo pokonał w finale 6-4, 7-6 by sięgnąć po swój dwunasty tytuł rangi ITF, ale pierwszy dla Polski.
Maciej Rajski zdecydował się na start w turnieju M15 w Malmo, gdzie rozstawiony był z numerem piątym. Po dwóch szybkich zwycięstwach na jego drodze stanął Mick Veldheer, aktualnie zawodnik siódmej setki rankingu ATP i numer trzy szwedzkich zawodów. Niestety, Holender pokonał Rajskiego w dwóch setach. W tej samej imprezie grał też Bartłomiej Andrzejczak, ale w pierwszej rundzie eliminacji wyeliminował go Noah Thurner.
Chwalińska z powrotem na kortach twardych, Świerczyńska przechodzi eliminacje
Maja Chwalińska na swój przygotowawczy turniej przed kwalifikacjami US Open wybrała imprezę WTA 125K w Vancouver. Polka w pierwszej rundzie wpadła na Jodie Annę Burrage i przegrała po decydującym tie-breaku. W trzeciej partii chwilowo prowadziła z przełamaniem, ale nie dała rady go potwierdzić. Szkoda także trzech break pointów z rzędu przy stanie 5-5 w ostatnim secie. W parze z Anną Karoliną Schmiedlovą Chwalińska zagrała też w deblu, ugrywając tylko cztery gemy przeciwko Nao Hibino i Oksanie Kalashnikowej.
W Aldershot był też rozgrywany turniej żeński tej samej rangi (co męski), w którym wystąpiła Urszula Radwańska. Polka pokonała nieklasyfikowaną Brytyjkę Amelię Rajecki, ale przegrała z inną reprezentantką gospodarzy, Amarni Banks, 6-7, 4-6 w drugiej rundzie. Bardzo dobrze spisała się za to w Monastyrze 18-letnia Magdalena Świerczyńska, pierwszy raz w karierze przechodząc eliminacje turnieju ITF. Cieszy przede wszystkim zwycięstwo nad sklasyfikowaną w dziewiątej setce Anastasią Kovalewą. Polka miała też przeciwniczkę w zasięgu w drugiej rundzie głównej drabinki, ale oddała mecz walkowerem. Zupełnie nie poszło jej w turnieju deblowym, gdzie w parze z Emmą Pedretti ugrała tylko jednego gema.
Turnieje rangi Challenger oraz ITF możesz obstawiać w forBET, a korzystając z kodu TBD otrzymujesz pakiet powitalny o wartości 3150 PLN, a w tym m.in. zakład bez ryzyka do 1100 PLN, bonus 100% do 2050 PLN oraz 30 dni gry bez podatku!
Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!