Kort numer czternaście wypełniony kibicami do ostatniego miejsca, owacje, łzy i Marsylianka odśpiewana a cappela razem ze zwycięzcą. Brzmi jak sen? Nie, to rzeczywistość. Rzeczywistość, którą Lucas Pouille wygrał najważniejszą bitwę w życiu – z samym sobą.
Lucas Pouille awansował do drugiej rundy turnieju wielkoszlemowego po raz pierwszy od 2019 roku. Przez te cztery lata w życiu Francuza wydarzyło się dużo – zdecydowanie za dużo, co wyjawił w niedawnej rozmowie.
W sezonie 2018 Pouille osiągnął dziesiąte miejsce w rankingu ATP – najwyższe w karierze. Choć gracz z Grande-Synthe spędził na tej pozycji tylko tydzień, przez lata regularnie utrzymywał się w czołówce, osiągając solidne rezultaty.
Wszystko zaczęło się sypać pod koniec 2019 roku, kiedy reprezentant Francji zaczął mieć problemy z łokciem. Dwudziestopięcioletni wówczas zawodnik przedwcześnie zakończył sezon i rozpoczął przygotowania do powrotu w roku kolejnym. Niestety, po startach w Challengerze w Indian Wells i rozgrywanych podczas pandemii zawodach pokazowych ból powrócił. Sytuacja zmusiła zwycięzcę pięciu turniejów ATP do podjęcia ostatecznej decyzji i poddania się operacji.
Od tej chwili zaczął się czarny okres w życiu Pouille’a. Choć od początku 2021 roku grał regularnie, nie był w stanie choćby zbliżyć się do do swojej normalnej dyspozycji, w czym miały udział również kolejne problemy fizyczne, spadając w otchłań rankingu ATP. Słaba forma reprezentanta „Trójkolorowych” na korcie była ściśle powiązana z jego stanem poza kortem.
Były dziesiąty gracz świata nie był w stanie pogodzić się z tym, w jakim położeniu się znalazł. Francuz wpadł w depresję, nie mógł spać. Większość czasu spędzał w samotności, izolując się od świata zewnętrznego i nie stroniąc od alkoholu, co oczywiście jeszcze bardziej negatywnie wpływało na jego grę. Koło się zamykało.
Na szczęście dwudziestodziewięciolatek był w stanie odnaleźć w sobie siłę, aby stawić czoła swoim problemom. Jak sam mówi, największą motywacją była i wciąż pozostaje dla niego dwuletnia córka, dla której Pouille postanowił jeszcze raz o siebie zawalczyć i podzielić publicznie swoją historią, co dało mu jeszcze więcej siły.
Po udanej rywalizacji w eliminacjach i awansie do drugiej rundy głównej drabinki Roland Garros uwielbiany przez rodzimych kibiców zawodnik jest na ustach całej tenisowej społeczności. Do wymarzonego celu, jakim jest występ w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu, bardzo daleka droga. Już teraz wiemy jednak, że Francuz wygrał najważniejsze starcie w swojej karierze, znacznie ważniejsze niż jakikolwiek tenisowy mecz. Bohater Roland Garros jest znany, a jego droga wciąż trwa. Kto wie, co jeszcze może wydarzyć się w magicznym Paryżu.
!REJESTRACJA!
Kod: TBD
Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!