Maja Chwalińska dotarła aż do finału turnieju W25 w Porto, przegrywając po trzech godzinach walki z najwyżej rozstawioną Julią Grabher. W meksykańskim Cancun na korty po ponad półrocznej przerwie wróciła Paula Kania-Choduń.
Dołącz do największej grupy tenisowej w Polsce – Nie śpię, bo oglądam tenis
Żuk kontra Herbert, druga porażka Dembka
Dosyć trudne zadanie czekało naszego jedynego reprezentanta w turniejach ATP Challenger Tour w tym tygodniu, Kacpra Żuka. Jego rywal z pierwszej rundy, Pierre-Hugues Herbert wypadł ostatnio z pierwszej setki światowego rankingu, ale nikogo nie trzeba przekonywać, że to naprawdę klasowy zawodnik, a do tego prezentujący rzadko spotykany styl z dużą liczbą wypadów do siatki.
Po fatalnym pierwszym secie Polaka, w którym został przełamany aż trzy razy, drugi był już jednak bardzo wyrównany. Czego zabrakło w tie-breaku? Chyba elementu fantazji, możliwości wyciągnięcia jakiejś piłki z przysłowiowego kapelusza. Francuz taką znalazł, zdobywając kluczowego mini-breaka fenomenalnym forhendem po linii po świetnym slajsie Polaka. W ten sposób Kacper zakończył swój występ w Cherbourgu już na pierwszej rundzie.
Bez zwycięstwa w 2022 roku pozostaje Michał Dembek. Po porażce z Otto Virtanenem w Wilnie, przyszła pora na ITF-a w Grenoble, gdzie Polak w znacznie bardziej wyrównanej rywalizacji (3-6, 6-7) uległ reprezentantowi gospodarzy Arthurowi Bouquierowi. Dembek zagrał też w deblu, ale wspólnie z Miguelem Damasem przegrali z parą francuskich juniorów Gabrielem Debru i Arthurem Geą.
Jednocześnie na tych samych kortach odbywał się znacznie większy ITF kobiet (pula nagród 60 tysięcy dolarów). Urszula Radwańska trzeci raz w tym roku przegrała w pierwszej rundzie, ale tym razem rywalka była z naprawdę wysokiej półki. Martina Trevisan na tym poziomie grywa raczej sporadycznie, a wciąż notowana jest w pierwszej setce rankingu WTA. Polka dominowała na samym początku spotkania, ale ostatecznie poniosła porażkę 6-1, 3-6, 4-6.
Wielka forma Mai Chwalińskiej, thriller w finale
Maja Chwalińska jest na początku tego sezonu w naprawdę wyśmienitej formie. Po tytule i półfinale w Monastyrze przyszła pora na halowy turniej w Porto, również bardzo mocno obsadzony. Po drodze do finału Polka straciła tylko jednego seta, w bardzo “rollercoasterowym” meczu z Quirine Lemoine, który zakończył się wynikiem 6-0 0-6 6-3. Oprócz tego między innymi dosłownie rozbiła utalentowaną Anastasię Kulikovą (6-2, 6-0), a w półfinale pokonała Miriam Bjorklund, która prywatnie jest dziewczyną Denisa Shapovalova. Zwycięstwo ze Szwedką było dla Chwalińskiej pierwszym od ponad roku przeciwko tak wysoko sklasyfikowanej rywalce (druga setka rankingu WTA).
Wspomniana Bjorklund była rozstawiona z numerem trzecim, zaś w finale czekała “jedynka” portugalskiej imprezy, Austriaczka Julia Grabher. Dynamika spotkania była od początku do końca jasna – rywalka dysponuje potężnym forhendem, którym ustawia grę i bez problemu jest w stanie zmusić przeciwniczki do defensywy. Był to zatem mecz, w którym Maja dużo biegała za linią końcową, musiała wyciągać wiele piłek slajsem i starać się sprawić, żeby w końcu wymusić błąd Grabher.
Polka przegrała pierwszą partię dosyć zdecydowanie, ale udowodniła, że absolutnie nie wolno jej skreślać i fantastycznie broniła się w drugiej odsłonie spotkania. Często przełamywała rytm wymian czy to forhendowym slasjem czy skrótami, które mimo różnych efektów, wciąż wprowadzały niepewność w grze Grabher.
Druga partia wygrana w tie-break’u napędziła Maję do dalszej gry i wkrótce Polka prowadziła już 4-2 w decydującym secie. Sytuacja jednak znów się skomplikowała, gdy rywalka zaczęła lepiej konstruować punkty i przy stanie 5-4 wyszła na prowadzenie 30-0, będąc zaledwie dwa punkty od meczu. Chwalińska stała się jednak prawdziwym murem z linii końcowej i wybroniła tego gema, ale przy podobnej takiej okazji przy 6-5, Grabher dwa razy skróciła wymianę, udanie idąc do siatki i zakończyła mecz po prawie trzech godzinach i dwudziestu minutach. Przy piłce meczowej, Polka dostała okazję do zagrania serwis & wolej, ale mimo dosyć otwartego kortu zagrała piłkę z powietrza w pół siatki.
Szkoda straty prowadzenia, ale trzeba zaznaczyć, że mecz stał na wysokim poziomie. Po 2021 roku, którego dużą część Maja straciła na kontuzje i leczenie depresji, taki początek nowego sezonu (aktualnie 12 zwycięstw i 2 porażki), to naprawdę coś niesamowitego.
Powrót Pauli Kani-Choduń, Kubka rewanżuje się Rumunce Cadar
Bez zwycięstwa pozostaje Weronika Falkowska, która na drugi start w tym roku wybrała bardzo ciekawy kierunek – Australię. Polka w turnieju w Canberze wygrała pierwszego seta z reprezentantką gospodarzy Nikithą Baines. Falkowska grała dużo głębszą piłką z linii końcowej i do stanu 6-4, 4-2 zdawała się mieć spotkanie pod kontrolą, ale ostatecznie bardzo opuściła poziom i przegrała w trzech setach. Na pocieszenie pozostał półfinał debla w parze z Olivią Gadecki.
Po ponad półrocznej przerwie na zawodowe korty wróciła Paula Kania-Choduń (ostatni start w turnieju WTA w Gdyni). Polka na powrót wybrała sobie meksykańskie Cancun, gdzie w singlu przegrała w pierwszej rundzie kwalifikacji z Holenderką Evą Vedder, sklasyfikowaną na pograniczu czwartej setki. Jak to zwykle u naszej zawodniczki bywa, lepiej poszło w deblu, gdzie wraz z Destiną Papamichail dotarły do półfinału.
Kwalifikacje w Sharm el Sheikh przeszła Martyna Kubka, w finałowej rundzie dostając szansę rewanżu na Elenie-Teodorze Cadar, z którą przegrała w poprzednim tygodniu. Polka tym razem ograła Rumunkę 6-4 6-4, a w pierwszej rundzie nie zdawała się znacząco odstawać od Timei Babos, która w ostatnim czasie raczej obniżyła formę, ale to była liderka rankingu deblowego i niegdyś TOP 30 singla WTA Tour. Kubka prowadziła w pierwszej partii nawet 5-3, ale przegrała tego seta, jak i cały mecz 5-7 5-7.
Turnieje rangi Challenger oraz ITF możesz obstawiać w forBET, a korzystając z kodu TBD otrzymujesz pakiet powitalny o wartości 2350 PLN, a w tym m.in. zakład bez ryzyka do 100 PLN oraz 14 dni gry bez podatku!
Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!