Polskie tenisistki przegrały w środę z reprezentacją USA 1:2 w meczu inaugurującym rywalizację w grupie D finałowego turnieju o Billie Jean King Cup w Glasgow. W drugim singlowym meczu punkt wyrównujący dla reprezentacji Polski zdobyła Magda Linette, która w decydującej grze podwójnej wystąpiła z Alicją Rosolską, ale już po północy uległy wyżej notowanym Amerykankom w dwóch setach.
Przy stanie 1:1 doszło do pojedynku debli, w którym Linette (AZS Poznań) zastąpiła wcześniej anonsowaną Katarzynę Kawa (BKT Advantage Bielsko-Biała) i wystąpiła u boku Rosolskiej najwyżej notowanej z Polek w deblowym rankingu WTA (jest 34.).
Już po północy Magda i Alicja przegrały z czwartą deblistką świata Coco Gauff i 18. Caty McNally 1:6, 2:6.
Otwarcie meczu Polska – USA było wyznaczone na godzinę 16 czasu lokalnego, ale rozpoczął się z ponad trzygodzinnym opóźnieniem. Był to skutek przedłużającej się rywalizacji Szwajcarek z Włoszkami, która zakończyła się zwycięstwem tych pierwszych 3:0.
Dopiero po koniecznej przerwie technicznej Polki i Amerykanki wyszły na kort centralny w Emirates Arena Glasgow około godz. 19. Rywalizację na punkty poprzedziła krótka prezentacja drużyn, odegranie hymnów i wymiana pamiątkowych proporczyków.
Jako pierwsze do gry wyszły obecnie 116. w rankingu WTA Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom) oraz 14. na świecie Danielle Collins. Przez ponad dwie godziny obie prowadziły bardzo wyrównaną walkę dosłownie o każdy punkt, ale w zamykającym mecz tie-breaku w decydującym secie lepsza okazała się Amerykanka, wygrywając 6:4, 3:6, 7:6 (7-2).
– Trzy tygodnie temu przegrałam z Danielle w Guadalajarze 3:6, 4:6, więc wiedziałam jak gra. Na pewno wychodziła na kort w roli faworytki, ponieważ tamten mecz nie był tak dawno. Wiedziałam czego się mogę spodziewać, poczułam prędkość piłki i wiedziałam, że to nie jest nic nadzwyczajnego, żebym nie była w stanie powalczyć. To jest zupełnie inny turniej, tutaj jest cały team i zupełnie inaczej wygląda cały proces kibicowania, który na pewno pomaga. Zdecydowanie inaczej się tutaj gra niż na indywidualnych turniejach. Dzisiaj starałam się przenieść na kort wszystko to, co grałam na treningach i być blisko przede wszystkim, żeby nie dać jej uciec wynikowo. Szkoda, że w tie-breaku on była zdecydowanie lepsza. Na pewno na trybunach ten mecz wygraliśmy, bo mieliśmy o wiele większy doping niż u przeciwniczek. Chociaż wiadomo, że jak jesteśmy skoncentrowane na meczu, to te dźwięki zupełnie inaczej do nas docierają i tak naprawdę w niektórych momentach powodują też większą presję, bo chce się za wszelką cenę wygrać ten punkt. Ale oczywiście to jest właśnie fajne, że można tak „jechać” z dopingiem – powiedziała po meczu Fręch.
W drugim singlowym meczu zmierzyły się „pierwsze rakiety” obydwu zespołów, czyli sklasyfikowana na 49. miejscu Linette (AZS Poznań) oraz numer 11. w rankingu WTA Madison Keys.
– To był bardzo trudny i wymagający mecz, bo rywalka należy do ścisłej światowej czołówki. Ale starałam się cały czas otrzymać pozytywne nastawienie, nawet kiedy przegrałam drugiego seta i trochę słabiej rozpoczęłam decydująca partię. Starałam się grać jak najwięcej płaską piłką – powiedziała zaraz po meczu Linette, która pół godziny później wyszła ponownie na kort by zagrać w deblu.
W reprezentacji kraju powołanej na BJKC Finals przez kapitana Dawida Celta znalazła się także Martyna Kubka (ORLEN PZT Team/Centralny Klub Tenisowy Grodzisk Mazowiecki). Drugi mecz w grupie D polskie tenisistki rozegrają w czwartek o godzinie 16 czasu lokalnego (17 czasu polskiego), a ich rywalkami będą Czeszki.
!REJESTRACJA!
Kod: TBD
Dyskusja o tenisie przez cały rok w naszej grupie!